Maj się powoli kończy, a dni naprawdę ciepłych w tym roku jeszcze nie było… Ani razu nie wyszłam z domu w koszulce z krótkim rękawem. Rzadko kiedy temperatura oscyluje w granicach 15-19 stopni Celsjusza, a jeśli nawet tyle wynosi, to towarzyszy jej silny i zimny wiatr. Nie pamiętam już tak zimnego roku. Kiedy jeżdżę na rowerze, biorę z sobą rękawiczki, bo zawsze kiedy wracam mam zmarznięte dłonie. Pandemia wśród ludzi, pandemia zimna w przyrodzie.
Nawet drzewa i krzewy rozwijają się i kwitną jakoś niemrawo. Żywność już zdrożała, a pewnie na skutek tego zimna zdrożeje jeszcze bardziej. Na południu występują podtopienia – to akurat robi się już standardem od kilku lat. Pewnie druga fala ulewnych opadów przyjdzie – także tradycyjnie – w lipcu.
Trudno zaplanować urlop. Za granicę raczej się nie wybiorę, a w kraju może być zimno. I na pewno będzie tłok. Hmmm…. Może jednak gdzieś wyjadę.
W tym tygodniu Dzień Matki. Chcę mojej zrobić niespodziankę i odwiedzić ją bez zapowiedzi. Ostatnio rzadko tam bywam. Tak jakoś co weekend dziwnie się składa, że nie wychodzi. Myślę, że taka „niespodziewanka” jej się spodoba. A tymczasem wracam do pracy, bo w środę, jak już pisałam, chcę wziąć urlop 🙂 Rano będzie pieczenie ciasta, a popołudniu odwiedziny.
Miłego dnia 🙂