Czytałam dziś, że z naszych sklepów mają zniknąć produkty o mylących, wprowadzających w błąd nazwach. To efekt przepisów unijnych. Nie jest to jednak spowodowane troską o jakość produktów. O nie, soki malinowe o zawartości soku z malin w ilości 1 procenta pozostaną, bez obaw. To raczej ciąg dalszy traktowania konsumentów jak idiotów. Komu się dostanie? Ano na przykład masłu orzechowemu – bo nie jest zrobione z mleka, a słowo masło sugerowałoby właśnie takie pochodzenie produktu. Z tego samego powodu problematyczne jest mleczko kokosowe czy sojowe… Czekam na wycofanie ze sklepów mleczka do demakijażu czy do ciała, bo na pewno babki uważają, że zostały wykonane mleka świeżo wydojonego od krowy. Co dalej? Hmmm… Może zamki w drzwiach.. – ostatecznie różnią się od tych nad Loarą… Może gumka myszka i gumka chlebowa, bo tak jak jedna nie jest zrobiona z myszy, tak druga z chleba. Może pasztety i parówki warzywne też powinny zniknąć? Przeraża mnie to podejście do ludzi. Niby wszystkie państwa chwalą się podnoszeniem poziomu edukacji, a w przepisach równają do osób upośledzonych (nie obrażając nikogo, ale takie osoby dla załatwiania ważnych spraw mają wyznaczonych opiekunów).