Leży śnieg, jest +6

U nas dziś dziwna pogoda. Niby leży śnieg, ale na dworze – w cieniu – termometr wskazuje właśnie +6,4 stopni C, więc pewnie niedługo sobie poleży. Moje dziecię, wracając wczoraj ze szkoły, przyniosło dwie śnieżki, które schowało do zamrażalnika… Powiedziało, że to na później, jak zatęskni za zimą, a jej nie będzie. I nic nie pomogło gadanie o bakteriach i wirusach. Kulki zostały w zamrażalniku. A niech się cieszy 🙂 Może nic na nas z tego śniegu nie przelezie.

Od dwóch dni mamy karnawał i nosi mnie, żeby się wybrać na jakąś porządną imprezę. Ponoć w tym roku karnawał będzie wyjątkowo krótki, bo już 10 lutego jest Popielec. Niby niewiele osób teraz przestrzega zakazu zabaw w poście, ale jakoś tak imprezy w karnawale wydają mi się bardziej „wystrzałowe”.

Tak sobie myślę, że mam już wystarczającą masę, żeby zacząć rzeźbić. Jest styczeń, przy konsekwencji do wakacji powinny być widoczne efekty… Muszę sobie tylko ustalić konkretną godzinę, żeby się zmobilizować i nie przekładać na później. Łatwiej mi coś zrobić, jak mam wszystko zaplanowane i wiem: za co, jak i kiedy się zabrać.

Wczoraj wypatrzyłam punkt Czerwonego Krzyża. Nie jakieś tam zbieranie ciuchów do lumpeksów, tylko prawdziwy Czerwony Krzyż, gdzie można przynieść ciuchy, koce, itd. Mam zamiar w weekend „przewietrzyć” szafę i komody z nienoszonych rzeczy, które mi w nich zalegają, a jest tego trochę i tych za małych i tych, które mi się już znudziły i nietrafionych prezentów świątecznych i urodzinowych. Zresztą co tu dużo gadać, jedną całą szufladę zajmują mi nienoszone szlafroki, które tylko raz do roku przepieram dla odświeżenia. A jak już zrobię wolne miejsce, to będę mogła z czystym sumieniem powiedzieć, że nie mam w czym chodzić i się wybrać na zakupy 😉