Tegoroczny luty jest bardzo piękny. Może niezbyt ciepły, ale słoneczny i można powiedzieć, że powiewa wiosną. A najładniej wygląda przez okno. Co prawda nie można jeszcze sobie pozwolić na zostawienie uchylonego okna na dłużej, żeby nie wychłodzić mieszkania, a tym bardziej na spanie przy otwartym oknie, ale na wywietrzenie bez obawy o kwiatki stojące na parapetach, już tak. Taka pogoda sprzyja też lepszej figurze, bo nie ma się tak ochoty na porządne, tłuściejsze posiłki charakterystyczne dla zimowej aury i słodycze. Więcej się ruszamy i to nie tylko na wyprawach po zakupy, choć i owszem wiosenne kolekcje w sklepach kuszą, zwłaszcza butów i sukienek (przynajmniej mnie). Co dziwne, przeważnie wszystko to ląduje w szafkach i jest używane sporadycznie, a na co dzień wybieram praktyczne jeansy, ale jakoś lepiej się czuję, jak mam wybór. Już nie mogę się doczekać zielonych pąków na drzewach (wiem, wiem, jeszcze luty, a i marzec lubi zaskoczyć zimnem), ale jakoś tak mam, że jak już można wysuszyć pranie na dworze, to oznaka, że jest ciepło i zaczyna się wiosna, a że ostatnio suszyłam i wyschło, więc teraz oczekuję na zieleninę. Zimowe olejki eteryczne, oparte na cynamonie, zamieniłam na wiosenne, świeże, kwiatowo – owocowe. Dom więc przygotowany do wiosny. Jeszcze tylko okna muszę przetrzeć po zimie, ale to może jutro, jeśli pogoda się nie zmieni. Nie mogłam się powstrzymać przed kupieniem narcyzów i hiacyntów w doniczkach, choć wiem, że długo nie wytrzymają, a te, które teraz kwitną będą miały przez rok czy dwa zaburzony proces kwitnienia. Trzy lata temu też tak nakupiłam, przesadziłam później do ziemi i w zasadzie się przyjęły, tyle że kwitły długo nie wtedy, kiedy powinny. Jest pięknie 🙂