Jesień i remont drogi

Jesień już w pełni, z drzew opadają suche liście. Jadąc za miasto, „podziwiać” można tylko ciemne, puste, przeorane pola, a na nich setki ptaków, korzystających z wykonanych prac rolniczych. Na dworze ponuro, pochmurnie, deszczowo. Rano krajobraz spowija mgła. Zaczęło się ochładzać. Pewnie niedługo pojawią się jakieś nocne przymrozki. Aż chciałoby się powiedzieć: idealny czas, żeby rozpocząć… roboty drogowe 🙂

I tak się właśnie stało u nas. Po kilku latach starania się o nową drogę, otrzymaliśmy wiosną odpowiedź, że droga będzie robiona latem i zostanie skończona do końca wakacji. W planowym czasie nic się nie działo, aż nagle dziś… przyjechali robotnicy i nieco ospale (co można usprawiedliwić pogodą), zabrali się za remont. Oj, wydadzą trochę na leki, bo pogoda dziś pod przysłowiowym psem. Ale u nas zawsze tak jakoś nie po kolei i wbrew naturze. Dwa lata temu, w czasie mrozów robotnicy na kolanach układali kostkę na drodze obok naszego osiedla. Może jakaś mądra głowa oceniła, że latem jest za gorąco na tego rodzaju prace… Ja w każdym razie się cieszę, że w końcu będzie można spokojnie wyjechać z domu na rolkach, bez obawy wywrotki na dziurze czy nierówności.

A przygotowując się do zimy, ostatnio dokładnie i z wielkim poświęceniem nawoskowałam samochód, zlałam na wszelki wypadek letni płyn do spryskiwaczy i wlałam zimowy. Zastanawiam się też nad wymianą akumulatora, żeby nie mieć pewnego poranka niemiłej niespodzianki, bo mój staruszek już trochę ciężko zipie, a do domu na noc nie będę go nosić. Słyszałam, że niezłe są akumulatory Moll, więc może zdecyduję się na zakup takiego… Zobaczymy.