No może rok się jeszcze nie kończy, ale dziś kończą się wakacje, a to zawsze kojarzy się z zimnem i zbliżającym się końcem roku. A dlaczego o tym piszę? Bo jakoś się zagapiłam. Wydawało mi się, że niedawno coś pisałam, a to było w styczniu!
W tym roku piesek całkowicie pochłonął mój wolny czas. Co prawda nie lubi bardzo długich wycieczek, ale lubi takie godzinne spacery, najlepiej z 4 razy dziennie, więc jest to nieźle angażujące, nawet jeśli wymieniają się osoby chodzące na spacery i nawet jeśli dostosuje się je do możliwości właścicieli a nie chęci psa. Właściwie jedynie w czasie upałów nie miał ochoty wychodzić nigdzie daleko ani na długo. Przypuszczam, że najzwyczajniej parzyły go łapki na rozgrzanym chodniku.
A o tym, że sporo z nim chodzę świadczy choćby apka, którą ściągnęłam i zainstalowałam z czystej ciekawości, aby sprawdzić ile to się chodzi z pieskiem. Nie włączam jej za każdym razem, bo czasem po prostu nie mam wolnej kieszeni na komórkę. Ale z tych spacerów, które zarejestrowałam wyszło, że razem przeszliśmy już ponad 1.000 km od początku roku! Myślę, że wynik jest naprawdę niezły. Nie spodziewałam się, że pies to takie wyzwanie i tak mnie „rozrusza”. Jeśli ktoś ma problem ze zmuszeniem się do wyjścia z domu – polecam adopcję psa. Oczywiście pod warunkiem, że: nie ma alergii i ma czas się nim zajmować, żeby to nie była chwilowa zachcianka.
Tym, którzy nie wiedzą czy powyższe warunki im „leżą” polecam jakąś apkę do wyprowadzania psów. Na pewno takie są 😉 W dodatku są bezpieczne dla zwierzaków, które nie doznają krzywdy od niezbyt odpowiedzialnego pańcia 😉
Nie piszę: „jak czas pozwoli”, lecz „jak pies pozwoli” to będę częściej opisywać co się u mnie dzieje, albo raczej co się u nas dzieje, bo pies potrafi zmienić życie tak jak dziecko 😉 I jedno stworzenie i drugie są bardzo absorbujące.