Ostatni dzień sierpnia

Ostatni dzień sierpnia jest jak ostatni dzień lata. I cóż z tego, że będzie niby trwać jeszcze trzy tygodnie, jak się tego tak nie odczuwa gdy dzieci wrócą do szkoły, gdy pojawią się nowe obowiązki, a na drogach korki, gdy dzień już jest dużo krótszy, choć nie wypada jeszcze narzekać, gdy pachnie jesienią, gdy powietrze nie jest już tak upalne, gdy kończą się letnie wyprzedaże 😉

Lubię wczesną jesień, więc nie będę płakać za latem, choć człowiek starzeje się tak szybko, że może i powinno być żal każdego mijającego dnia, zwłaszcza tak pięknego jak dzisiejszy. Na pocieszenie planuję jesienne wyjazdy – wrześniowe i październikowe; listopada nie lubię, więc będę wtedy siedzieć pod kocykiem i czytać książki albo oglądać filmy. Za to we wrześniu i październiku chcę spędzić jak najwięcej czasu w Kotlinie Kłodzkiej. Oby pogoda sprzyjała spacerom, bo dla mnie włóczęga po górkach jest lepsza niż spa 🙂

No a na jutro trzeba przygotować stroje galowe. Macie już wszystko ogarnięte?

Miłego pięknego popołudnia.

Ostatni dzień lata

Dziś ostatni dzień lata, wyjątkowego – bo gorącego jak nigdy, z czego zresztą korzystaliśmy pływając w jeziorze i morzu, opalając się i zwiedzając. Dziś już dużo chłodniej, ale jak na tę porę roku i tak pięknie. Takie lato sprzed 20-30 lat bo z temperaturą 21 stopni i słońcem, choć przeplatanym czasem chmurkami. Idealna pogoda na wycieczkę, a tu niestety trzeba pracować albo uczyć się, w zależności od wieku. Ale cóż zrobić. Nie można być na całorocznym urlopie.

Od tego roku u dziecka w szkole uruchomiono e-dziennik. Teraz jest monitorowany, bo i oceny są na bieżąco wpisywane i nieobecności, i zadania domowe i wiadomości dla dzieci lub rodziców, i zastępstwa, więc już nie ma, że nie popatrzyłem na tablicę, nie dosłyszałem, itd. Rodzice mogą łatwo dopytać o coś konkretnego nauczyciela czy zostać o czymś poinformowani. Jak zawsze byłam przeciwna wszechobecnej komputeryzacji, bo zasadniczo długo się wdrażam i nawet w pracy nasz system crm był dla mnie długo czarną magią, tak w ten monitorujący dziecko szybko się wciągnęłam 🙂 Tym bardziej, że nauczyciele informują również o sprawdzianach i kartkówkach, więc można dopilnować, żeby dziecko zrobiło nie tylko zadanie domowe, ale także pogłówkowało trochę nad zeszytem czy książką. No i już nie będziemy zaskakiwani ocenami dwa razy w semestrze, bo oczywiście dzieci informują tylko o dobrych ocenach, a złe są jakoś wypierane z myśli przed dotarciem do domu 🙂 I nie żebym była nadgorliwą matką zmuszającą dziecko do posiadania samych super ocen, bo też takie miałam. Ale dwa lata temu popełniłam błąd tłumacząc mu, że liczy się to co wie, a nie oceny. To jeszcze nie był ten etap, bo skończyło się na tragicznych ocenach na półrocze, dużo poniżej jego możliwości, bo rozwijał w tym czasie swoją wiedzę pozaszkolną. Teraz wymagam ocen przyzwoitych z przedmiotów, które go nie interesują i wysiłku w otrzymanie ocen bardzo dobrych z tych przedmiotów, w których deklaruje, że jest dobry i „mamo to przecież proste”.

A od jutra już jesień. Oby była to piękna, złota jesień, błyszcząca w słońcu nitkami babiego lata 🙂

Jesień i remont drogi

Jesień już w pełni, z drzew opadają suche liście. Jadąc za miasto, „podziwiać” można tylko ciemne, puste, przeorane pola, a na nich setki ptaków, korzystających z wykonanych prac rolniczych. Na dworze ponuro, pochmurnie, deszczowo. Rano krajobraz spowija mgła. Zaczęło się ochładzać. Pewnie niedługo pojawią się jakieś nocne przymrozki. Aż chciałoby się powiedzieć: idealny czas, żeby rozpocząć… roboty drogowe 🙂

I tak się właśnie stało u nas. Po kilku latach starania się o nową drogę, otrzymaliśmy wiosną odpowiedź, że droga będzie robiona latem i zostanie skończona do końca wakacji. W planowym czasie nic się nie działo, aż nagle dziś… przyjechali robotnicy i nieco ospale (co można usprawiedliwić pogodą), zabrali się za remont. Oj, wydadzą trochę na leki, bo pogoda dziś pod przysłowiowym psem. Ale u nas zawsze tak jakoś nie po kolei i wbrew naturze. Dwa lata temu, w czasie mrozów robotnicy na kolanach układali kostkę na drodze obok naszego osiedla. Może jakaś mądra głowa oceniła, że latem jest za gorąco na tego rodzaju prace… Ja w każdym razie się cieszę, że w końcu będzie można spokojnie wyjechać z domu na rolkach, bez obawy wywrotki na dziurze czy nierówności.

A przygotowując się do zimy, ostatnio dokładnie i z wielkim poświęceniem nawoskowałam samochód, zlałam na wszelki wypadek letni płyn do spryskiwaczy i wlałam zimowy. Zastanawiam się też nad wymianą akumulatora, żeby nie mieć pewnego poranka niemiłej niespodzianki, bo mój staruszek już trochę ciężko zipie, a do domu na noc nie będę go nosić. Słyszałam, że niezłe są akumulatory Moll, więc może zdecyduję się na zakup takiego… Zobaczymy.